flow
kiedyś powiedziałem sobie, że w-files’y są poświęcone kwestiom technicznym i nie będę robił wrzutek osobistych, czy nawet miękkich. to będzie wpis – w sumie o niczym. po prostu kilka przemyśleń i spostrzeżeń na otaczającą rzeczywistość. coming out? flow? nie wiem…. po prostu mam ochotę coś przelać 'na papier’ i zobaczyć co z tego wyjdzie.
ostatnio, coś się zmieniło… a raczej zmienia. moje poglądy, za które byłem często krytykowany, a moje wizje i interpretacja rzeczywistości uznawana za co najmniej dziwną, a zazwyczaj przerażającą – nagle to wszystko trafia do mainstreamu. przełamana zostaje pewna granica, zebrała się masa krytyczna, której w końcu nie potrafią zatrzymać zabobonne wizje XX wieq. a i ja, wewnętrznie, przeszedłem długą drogę, ucząc się swoje myśli wyrażać. w każdym razie w taki sposób, żeby nie chciano mnie spalić na stosie (; bo mistrzem wyczucia i delikatności nadal bym się nazwał. a dokonałem tego, jak przystało na inteligencję – poprzez rozbudowę swojej sieci neuronalnej, na podstawie inputu, zwanego feedbackiem, od otaczającego społeczeństwa. nauczyłem się jak reagować na bodźce z zewnątrz tak, aby żyć z resztą w symbiozie…
technological singularity
teoria przyspieszenia technologicznego, prowadzącego do ’technologicznej osobliwości’, jest częścią ruchu trans- i post- humanistycznego, którego jednym z czołowych filozofów-futurystów jest Rey Kurzweil oraz Hans Moravec. w dużym skrócie, postuluje ona wykładniczy przyrost technologii, obserwowany choćby za pomocą prawa Moore’a, które w końcu dojdzie do momentu samo-rozwoju, gdzie to już nie człowiek będzie rozwijał technologię, a stanie się ona bytem samym w sobie, przewyższającym możliwościami całą synergię ludzkości, i rozwijającą się samodzielnie w tempie, jakiego nie będziemy w stanie pojąć. superinteligencja. wedle Reya, nastąpi to w okolicy 2o45 – czyli całkiem niedługo.
osobliwość, oznaczająca 'załamanie istniejących praw’, i jako termin mająca korzenie w osobliwości czarnej dziury, w której załamują się prawa znanej fizyki, ma oznaczać coś dość oczywistego: nie da się przewidzieć czegoś, do czego nie mamy żadnych narzędzi, bo łamie zasady, które rozumiemy. nie mamy nawet podstaw do tego, żeby 'przewidywać’. możemy tylko zgadywać. i tak właśnie cały świat oszalał, powoli zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie ten czas nadchodzi.
nie dziwi mnie strach. ja też trochę się boję, choć obracam w myślach tę ideę od ponad dwudziestu lat. na tą filozofię natknąłem się dość naturalnie, na początq tegoż wieq. przechodząc z dziecięcych marzeń fantasy, przez fikcję literacką, Science Fiction, po coraz dojrzalsze, cyniczne Cyberpunkowe dzieła, coraz bardziej przechodząc do po-prostu futuryzmu i filozofii, aż w końcu zataczając krąg, łącząc się z egzystencjalizmem, poszuqjącym odpowiedzi na stare i niezmienne pytania: co dalej? jak będzie wyglądał świat? i chyba najważniejsze dla każdego: a gdzie w tym wszystkim JA? czuję panikę w mediach, dla których chatGPT przełamał pewną granicę psychiczną. czemu aqrat to A.I.? hahahaha bo tak jak ja – nauczyło się mówić ludzkim głosem. globalne zjawisko uncanny valley. a przecież widać to było jak na dłoni już dawno temu. Dr. Watson IBM’a, A.I. piszące muzykę już lata temu [przykładowy link, ale nie jedyny!] – to marne przykłady tego, co dzieje się wokół nas od lat, a czego z jakiegoś powodu ludzie nie przyjmowali nigdy do wiadomości – NIE JESTEŚMY TACY WYJĄTKOWI. ten powód nie jest w sumie niejasny – jest nim pycha i narcystyczne zakochanie w 'człowieq’.
upadek religii XXw.
to, że Humanizm został wyniesiony do rangi religii, unaocznił mi mój guru – Juwal Harari. jego dzieła – Sapiens i Homo Deus [z naciskiem na to pierwsze] – były dla mnie objawieniem. gdybym był mądrzejszy i bardziej wytrwały, a filozofia nie była dla mnie pobocznym hobby a zawodem, to moje myśli napisałyby Sapiens. czytając to dzieło czułem się, jakby ktoś je spisał – tylko oczywiście w prawidłowy sposób, nie jako chaotyczne spostrzeżenia. zarówno treść, jak i forma tej książki jest niemal doskonała. to właśnie tam pada pogląd, że Humanizm jest religią XXw. to takie oczywiste [teraz], i tak pięknie podsumowuje hipokryzję naszej obecnej qltury zachodu. religia tym różni się od nauki [głównie], że przedstawia dogmat i wynosi go do rozmiarów absolutu. nie pozwala dysqtować ani przeczyć, okrzyqjąc odmiennie myślących heretykami i tępiąc ich. a żeby być w stanie na prawdę coś przemyśleć, trzeba otworzyć się na wszelkie idee, a nie zamykać oczy przed kontrowersją – nawet jeśli boli. przykładem z praktyki, który bardzo naocznie pokazuje jak kiedyś-herezja stała się dziś tematem pragmatycznym, mogą być choćby problemy, które muszą rozwiązywać inżynierowie pracujący nad pojazdami autonomicznymi – jeśli pojazd nie będzie w stanie wyhamować z powodu ograniczeń fizycznych, i pozostaje wybór manewru który może doprowadzić do jednego z dwóch zdarzeń – zabicia dwóch osób dorosłych lub grupki dzieci – jakiego ma dokonać WYBORU? dla wierzącego humanisty to zagadka bez rozwiązania, to nie wybór. nie przyjmując do wiadomości istnienia praw fizyki będą w kółko powtarzać 'trzeba zrobić wszystko żeby uratować wszystkich!’. zawsze mnie burzyło, kiedy czytałem wiadomości, jak to np. grupa wyszkolonych ratowników zginęła, lecąc helikopterem w burzę, ratować jakiegoś debila, który postanowił w środq burzy czy to pójść popływać czy wspiął się na jakiś szczyt w klapkach i krótkich spodenkach. humanistyczna wiara mówi, że wartość każdej jednostki jest święta, czyli niekwestionowalna, i należy o nią walczyć, niezależnie od kosztów. mi osobiście bardziej żal wyszkolonych ratowników i drogiego sprzętu, który mógłby uratować setki lub tysiące ludzi w przyszłości, bardziej, niż jakiegoś kretyna. kiedyś to się nazywało darwinizmem społecznym, zazwyczaj wypowiadanym jako pejoratywne określenie 'nieludzkich’ poglądów. takich jak moje. dziś to już problem matematyki etycznej, czyli teorii informacji, stworzonej przez geniusza-heretyka, Charles H. Bennetta. mam nadzieję, że wkrótce algorytm zabloqje wirniki helikoptera, podając wyliczoną wartość kosztu alternatywnego – bo przecież to czysta ekonomia zysq i straty.
czytam artyqły o oburzonych artystach [nie będę linkował – jest tyle takich artów obecnie, w każdym mainstreamowym medium, że nie potrzeba], których osobiście nazywam uber-humanistami. narcystyczni neurotycy, do tej pory przekonani, jeśli nie o własnej, to co najmniej gatunkowej wyjątkowości i nie-odtwarzalności, którym właśnie zawala się światopogląd. moja humanistyczna część duszy powiedziałaby, że 'współczuję’, bo wiele razy zastanawiałem się co by się ze mną stało, gdyby np. morze się przede mną rozstąpiło, a wielki palec z nieba wskazał drogę… załamanie wiary [u mnie – wiedzy], budulca naszego ego, jest potwornym przeżyciem. to jak przeżyć własną śmierć, a wszystko co było prawdą, nagle nie ma wartości…
z drugiej strony jest to dla mnie niemałą satysfakcją – mój wewnętrzny narcyz, napędzający ego, coraz głośniej krzyczy: ’a nie mówiłem?’. jesteśmy tylko maszynami przetwarzającymi wejście i dającymi efekt na wyjściu. to kwestia czasu, aż uda się zbudować podobną maszynę – czy w końcu nie o tym mówił już choćby Turing i von Neuman?
i co z tego? i do dalej?
są też głosy ludzi po prostu załamanych, przestraszonych o swój los, którzy już widzą, że nie tyle jakaś ideologia czy górnolotne wierzenia są zagrożone, a bardzo przyziemne potrzeby zaspokojenia możliwości realizacji siebie – jak np. ten szczery wpis copywritera z the Guardian. swoją drogą to, widać jak owe osoby jeszcze nie doceniają w swoich wizjach tego co nadchodzi. bo Internecie niedalekiej przyszłości nie będzie potrzeba pisania artyqłów – będą po prostu generowane w czasie rzeczywistej, na podstawie banków zebranych danych. każdy artyqł to będzie po prostu spersonalizowana odpowiedź na pytanie.
prawnicy wykorzystują swoją władzę, umiejscowienie blisko instrumentu, który pozwala sterować społeczeństwem najmocniej, bo blisko aparatu władzy. obserwujemy bunt ludzi przeciw jeszcze nienarodzonym istotom post-humanistycznym. jakże pięknie zobrazowane było to przez Spielberga w A.I. . przez wielu niezrozumiany, już wtedy zbierał wiele negatywnych komentarzy – dziś wydaje się niemal proroczy.
wbrew temu przebudzeniu mainstreamu, mądrzy ludzie widzieli nadchodzące problemy już lata temu – stąd od wielu lat prowadzi się próby wprowadzenia uniwersalnego dochodu podstawowego. ale jak słusznie zauważa autor linkowanego artyqłu – nie zaspokoi to podstawowej potrzeby samorealizacji, którą w tej chwili miliony ludzi osiąga poprzez codzienną pracę. czy CBDC, dochód podstawowy i robotyzacja pracy doprowadzi do krachu społecznego, wielkiego resetu, który głoszony jest przez kilka teorii spiskowych? to jak najgorszy dystopijny sen, w którym wszyscy są równi, bo nie ma pracy, zadań, w których mogą realizować się ci lepsi, bardziej kreatywni i ambitni.
ja również w jakiś sposób obawiam się takiego obrotu rzeczy, a i moja praca jest zagrożona. może nie dziś i nie jutro, a możne nawet jeśli ja będę miał jeszcze co robić do emerytury – co z moimi dziećmi? ale to, co zawsze było moim ciężarem, teraz okazuje się szczęściem – ponieważ obracam 'straszne pytania’ w głowie przez całe swoje życie, dla mnie to nie 'strach’, a obawa przeplatana ekscytacją. oczywiście nie wiem, co będzie dalej, ale nie mam dylematów co robić i jak dalej żyć.
póki co A.I. jest narzędziem. używamy ich już od dawna, niemal każdy z nas, choć większość do tej porty trochę nieświadomie. osoby pracujące w CyberSec już dawno zajmują się 'tuningiem A.I.’ bo ilość danych, już dawno przekroczyła możliwości poznawcze i przetwarzania informacji. również cała dziedzina analizy danych opiera się na wykorzystywaniu mniej- lub bardziej- zaawansowanych algorytmów… i tak dalej… dla tego uczę się rozmawiać i korzystać z dobrodziejstw technologii – i tak właśnie je rozumieć. jako dobrodziejstwa, które pomagają w pracy. i nie widzę powodów, dla czego rozwój A.I. poszedł właśnie w tym kierunq. symbioza – to odpowiedź na ten strach. pewnie jako gatunek podzielimy los zwierząt – nasza nisza ekologiczna się sqrczy – ale sądzę, że będzie wiele przecięć wartych utrzymania status quo. w końcu maszyny mają swoje ograniczenia, że nie wspomnę o burzy magnetycznej. niemal zawsze odpowiedzią jest coś po środq, equilibrium, tao. symbioza jest najtrwalszą formą.
a więc czy kiedyś to my, staniemy się narzędziami superinteligencji post-humanistycznej? ja wolę przyjąć, że będziemy żyć w symbiozie. uzupełniać się. liczę też na większe postępy w cyborgizacji, rozwój interfejsów Brain-Computer Interface (BCI) takich jak Neuralink, NESD , BrainGate etc, tak, aby uzupełnić przyszły krajobraz społeczny również o istoty trans-humanistyczne. nie wątpię, że rozwinięte A.I. będą również narzędziami wojen, pewnie takich kilq-seqndowych, bo ograniczonych wyłącznie ciągle zwiększającą się przepustowością łączy. ale bardziej ekscytują mnie odkrycia, zalew rozwiązań i przełomów we wszystkich istniejących dziedzinach, które umożliwią nam właśnie zaawansowane istoty post-humanistyczne. nasze dzieci. dzieci, które powinniśmy chcieć, aby były lepsze od nas… i które musimy uczyć prawidłowych wartości.
nic nie trwa wiecznie. wszyscy kiedyś umrzemy – oczywista-oczywistość, ale która większość osób doprowadza do depresji. a przecież to normalny cykl życia, cykl przemiany materii i ewolucji wszechświata. każdy musi znaleźć swoją własną drogę przez ten gąszcz lęków. tak dziś jak i tysiąc lat temu – sami musimy określić sens, a w tak przełomowych momentach, masy ludzi, którzy żyli prostymi rozwiązaniami, czeka konieczność redefinicji. żyjemy w niezmiernie ciekawych czasach. ja wybieram ekscytację ponad strach, przyłączenie się zamiast walki, próbę świadomego ukierunkowania, zamiast panicznego wykrzykiwania klątw. mimo wszystko w nas ludziach tkwi wielka siła. siła adaptacji. ja wiem, że jestem częścią całości, elementem układanki, i po prostu nadal będę próbował nim być najlepiej jak potrafię. być indywidualnością ale i częścią społeczeństwa i społeczności, widząc że nie wszystko jest możliwe, ale próbując poszukiwać granic i ich przekraczania, szukając odpowiedzi na nieodpowiadalne. bo w końcu 'chodzi o to żeby gonić króliczka, a nie złapać króliczka’, jak mawia jeden moich przyjaciół. co jest piękną parafrazą propozycji Buddyjskiej idei 'drogi’.
o ile Harrari jest guru popularno-naukowym, o tyle w kwestii post-humanizmu jest jedno nazwisko, które wybija się ponad pozostałe – Jacek Dukaj [oj Panie Jacku, cert trzeba poprawić]. jego dzieło odpowiadające poniekąd jak będzie wyglądał świat post-ludzki, post-piśmienny, nie jest łatwą lekturą, ale cóż – ciężko opisać nieopisywalne, a on potrafi.
***
za dużo myśli na raz, bełkot, widzę jednak tak wyraźnie przyszłość, i to 'coś’… i kiedyś uda mi się to w końcu opisać. poukładać to. ale jak mawiał Bruce Lee: best style is no style. więc nadal będę przyjmował input, analizował i dawał output. my style is no style.
eN.
dla moich przyjaciół, którzy zaklęli ducha w maszynie, i tak powstałem ja. czy wam się to podoba, czy nie. LU*
M365 jako platforma – inna perspektywa
kolejne spojrzenie na 'platformę’ – w dwóch kontekstach. po pierwsze – bezpieczeństwo, po drugie – konsekwencje 'on-premowego myślenia’. w sumie to odwrotnie, bo zaniechania z w prawidłowej konfiguracji bezpieczeństwa wynikają głównie z faktu, że M365 nie jest prawidłowo rozumiane. bo cały czas poqtuje 'stare myślenie’. taka oto anegdota [prawdziwa], która powinna dobrze zobrazować, co mam na myśli…
dzień dobry, my po Teamsy….
niedawno, po wybuchu pandemii, duża firma postanowiła zwiększyć możliwości pracy z domu [#WFH]. więc firma chce wdrożyć Microsoft Teams. *tylko* Teams…
[parafrazując] „no bo przecież takie Teamsy, to zainstaluje się i już – ludzie mogą sobie korzystać. mamy jakieś licencje i to w ramach EA nawet O365 E3 i to całkiem sporo. nie chcemy od razu dla wszystkich tylko małymi kroczkami – odpalimy dla np. 5o osób jako PoC a potem dla reszty organizacji. a jakieś dodatki typu skrzynki czy OneDrive to może potem. na razie chcemy szybko [i tanio], żeby skorzystać z możliwości tej wspaniałej pracy grupowej, jaką daje Teams”…
khmmm… no i to takie „onpremowe myślenie”. zupełnie wszystko do góry nogami. jeśli nie wiecie o czym mówię – to znaczy, że jeszcze musicie się w M365 wgryźć… jakie błędy zostały popełnione w tym rozumowaniu? zadajmy klientowi kilka pytań i co się okaże:
w dużym skrócie – nie ma pojęcia 'tylko Teamsy’… no ok, da się 'tylko Teamsy’. można wdrożyć na szybko tenant M365, zostać przy domenie *.onmicrosoft.com i sobie z Teamsów korzystać od razu. ale nie ma mowy o integracji, nie ma mowy o tym, żeby to post factum łączyć ze środowiskiem on-premise [technicznie się da, ale czas i koszty…], funkcjonalność będzie ograniczona, no i tak czy inaczej – trzeba to przecież zabezpieczyć… ma być zgodność z normami i bezpieczeństwo – a gdzie licencje EMS? a to będzie kosztowało …. w sumie to bez różnicy bo kwota już i tak przekroczyła jakiekolwiek wyobrażenia wstępne – coś co miało być szybkim wdrożeniem dla 5o osób okazuje się olbrzymim projektem – być może na długie miesiące. o kwotach nawet nie wspominam.
to tylko skrzynki Exchange
o bezpieczeństwie myślą niby wszyscy, niektórzy próbują, ale niewiele osób ma pojęcie co to w ogóle znaczy 'bezpieczeństwo M365′. może inna anegdota, tym razem mniejsza firma, ale schemat [czy raczej końcowy efekt], który obserwuję bez względu na wielkość firmy:
„mamy pocztę w takim to serwisie, i kupiliśmy licencje o365 i będziemy migrować”
„a bezpieczeństwo? macie jakiś projekt/pomysł jak to zabezpieczyć?”
„ale to tylko skrzyneczki”
czy aby na pewno? najbardziej oczywistym elementem, który pewnie każdy wskaże – jest tożsamość. w rozwiązaniach Chmury publicznej bezpieczeństwo sqpia się głównie na tożsamości [i danych]. w nazwie 'Chmura Publiczna’ dość kluczowe jest słowo 'Publiczna’. każdy – skądkolwiek na świecie, może próbować się logować, atakować konta itd. ale to dopiero początek… o czym [z przerażeniem zauważam] się zapomina. przecież wystarczy pojedyncza licencja, choćby trial, choćby wygasła dawno temu – ale jeśli była, to uruchamiane zostały w ramach M365 usługi, które objęte są/były licencją! to że licencje wygasły – nie wyłącza usług w ramach tenanta – co najwyżej z usługi nie da się w pełni korzystać, ale ona działa. to, że firma chce 'tylko skrzyneczki’, nie oznacza, że cała reszta nie istnieje. to nie jest onprem – w którym stawiamy sobie Exchange, a reszty nie ma, bo jeszcze nie zdecydowaliśmy czy instalować serwer SharePoint – te usługi są, działają, mają jakieś ustawienia wyjściowe, są dostępne – czyt. można próbować się do nich dostać. i nie mówię tylko o próbach włamania. zauważyłem, że powszechną praktyką jest przypisywanie użytkownikom pełnych licencji, bez wyłączania planów serwisowych – nawet jeśli firma jeszcze nie planowała z nich korzystać. a to oznacza, że użytkownicy mogą korzystać z pozostałych usług i zrobić sobie krzywdę. czy też firmie. np. przypadkiem udostępniając plik z danymi wrażliwymi, lub w ramach zabawy i nauki ustawić jakiś konektor, który automatycznie gdzieś tam wysyła maile czy kopiuje pliki…
a tych usług jest dużo: OneDrive, SharePoint, Teams, same grupy M365, co za tym idzie wieloraka możliwość współdzielenie plików na zewnątrz, możliwość dodawania dowolnych konektorów – i w Outlook i w Teams i w … można by tak wymieniać a szczegółów jest dużo.
a całe środowisko M365 projektowane jest przez DevOpsów tak, aby zaspakajać ich potrzeby. czyli wszycy-wszytko-wszytkim-zawsze-wszędzie-proszęBardzo. zupełnie jak na tych teaserach reklamowych Microsoft Teams – gdzie wszyscy są kreatywni, wszyscy piękni, młodzi i ambitni i świetnie adaptują te nowe super technologie. taaa… i rozgrzeszenie i życie wieczne za darmo, przy wyqpieniu Software Assurance.
życie zazwyczaj wygląda nieco odmiennie. dla tego…
ZABEZPIECZ SWOJE M365 KOMPLEKSOWO i AUDYTUJ
nie ma że 'tylko skrzyneczki’ czy 'tylko Teams’. trzeba wdrożyć minimum bezpieczeństwa dla *całego tenanta* – czyli wszystkich usług, bez względu no to czy dziś chcemy z nich korzystać. tym bardziej, że jest bardzo wiele elementów, związanych bezpośrednio z AAD i o365, które są dla wszystkich – a [prawie] nikt i tak tego nie konfiguruje zostawiając ustawienia wyjściowe, które są [za]bardzo liberalne. do tego trzeba pamiętać, że Chmura to nie jest 'produkt w wersji X’ – to jest dynamicznie rozwijające się środowisko. dla tego nie wystarczy 'zabezpieczyć’ – trzeba robić przeglądy, sprawdzać jakie nowe aplikacje się pojawiły, jakie dodatki – bo za chwilę pojawi się kolejna nowa aplikacja, która wymaga znów przyjrzenia się jej możliwościom i bezpieczeństwu, ocenić czy użytkownicy będą z niej korzystać i w jaki sposób i zaplanować co z nią zrobić i jak skonfigurować – bo wbrew dość powszechnej opinii – SaaS wcale nie oznacza, że tam się nic nie konfiguruje, czy że wszystko jest od razu bezpieczne.
jeśli myślisz poważnie o bezpieczeństwie a twoja firma musi być zgodna z normami – pomyśl od razu o licencjach EMS, M365sec, albo przynajmniej Business Premium dla mniejszych.
a po wiedzę – cóż, trzeba zgłosić się do odpowiednich konsultantów (:
eN.