google – bałagan, jakich mało
nie takie proste jak go malują
ostatnio ojciec zadał mi pytanie, w jaki sposób korzystać z albumu zdjęć. że dostał jakieś linki mailem, i że chciałby to mieć jakoś w albumie, a nie szukać po starych mailach, i że ode mnie też ma jakieś stare linki, i że znajomy przesłał mu zdjęcia z imprezy i że nie może znaleźć….
z pewnością siebie usiadłem, żeby mu to wszystko szybciutko pokazać, bo to wszystko takie proste… i ugrzęzłem. *NIE MA TAKICH MOŻLIWOŚCI*. w każdym razie nie dla przeciętnego użytkownika i nie bez interwencji ze strony publikującego. największym problemem jest przeszłość … i ubogie możliwości teraźniejszości.
kompatybilność wsteczna
przeszłość to kilka różnych systemów publikacji zdjęć – picasaWeb i google plus photos oraz google photos. ten trzeci jest obecnie podstawowym, pierwszy (picasa) nadal istnieje, a plus photos przeszły transformację to photos bez plusa. każdy z tych systemów jest jeszcze w jakiejś postaci dostępny i ma zupełnie inny model bezpieczeństwa i współdzielenia, inaczej wygląda, inaczej się nim zarządza i ma inne możliwości.
każdy z tych systemów działa inaczej i o ile zdjęcia i albumy zostały automatycznie zmigrowane do nowego systemu [tfu, nie tyle zmigrowane, co są po prostu widoczne], o tyle jest sporo zamieszania z dostępem do nich. zamiast zrobić translacje na nowe linki, odnoszą się do starych systemów, a zmieniony model bezpieczeństwa […lepszym określeniem byłoby chyba 'usunięty model bezpieczeństwa’] wprowadza sporo zamieszania.
wspólny album
przejdźmy do podstawowego zgłoszenia – jak zarządzać albumem? to dość logiczne, że skoro dostajemy linka, to chcielibyśmy mieć możliwość 'przypięcia’ go do swojego albumu, a nie szukać go potem po mailach [i pamiętać kto, jakieś dwa lata temu link wysłał i że w ogóle to zrobił!]. takiej możliwości nie ma – pozostają zakładki w przeglądarce /: jeśli to jest 'nowy link’ z google photos, to pokaże się na liście, ale do albumów publicznych i ze starszych systemów, już takiej możliwości nie ma.
kolejny request, jaki wydaje się logiczny – możliwość dodawania do albumu 'cudzych’ zdjęć. przykładowy scenariusz – byliśmy ze znajomymi na wspólnych wakacjach, każdy korzysta z google photos. chciałbym zrobić kolekcję [tak to się tu nazywa], zawierającą nie tylko moje zdjęcia, ale również wybrane fotki znajomych. takiej możliwości również nie ma.
ujmując w skrócie – w epoce 'social world’, który w dużej mierze został stworzy przez google, system zdjęć jest tragicznie ubogi. bardziej odpowiednim słowem będzie: żenujący. ogólnie 'kolaboracja’ w zakresie współdzielenie zdjęć niemal nie istnieje.
jednym sensownym rozwiązaniem, jakie byłem w stanie zaproponować, to ściągnięcie zdjęć na dysk lokalny, po czym wrzucenie ich z powrotem tyle, że do swojego albumu. ten sposób aż boli – nie po internety wymyślali, żeby nie móc współdzielić wspomnień – jest to wręcz zaprzeczenie całej idei. nie wspominając już o tym, że opublikowanie takiego albumu jest niezgodne z prawem. sweet.
bezpieczeństwo
i wisienka na torcie – bezpieczeństwo. kiedyś można było ustawiać konkretne uprawnienia dla konkretnych osób. o ile pamiętam, to nawet dla osób bez konta na g+. obecnie opcja 'share’ dla google photos jest mocnym nadużyciem. powinno być raczej 'publish’, ponieważ cały model bezpieczeństwa opiera się na wygenerowanym linq. opcja 'share’ służy wyłącznie do publikacji dla wybranej grupy osób, na wybranym portalu społecznościowym. a linki, jak to linki, można wysłać, wstawić na stronie WWW, czy udostępnić je na tysiąc innych sposobów. jedynym zabezpieczeniem jest informacja, że ktoś dołączył do kolekcji.
po migracji ze starych albumów zostały poprzednio ustawione uprawnienia. moje dawne albumy mają informację 'shared’ ale nie mam możliwości sprawdzenia dla kogo, nie wspominając o jakiejkolwiek ich edycji, ponieważ wszystkie opcje granularnych uprawnień zostały wycięte. co więcej – nie da się tego nawet wyłączyć, więc nie wiem komu i na jakich zasadach te kolekcje są opublikowane [SIC!] /:
podsumowanie
brak mi słów i ręce opadają. google plus nigdy nie był w stanie nawet trochę zagrozić facebookowi i po kolejnych transformacjach coraz mniej rozumiem o co w nim chodzi i jaka mu przyświeca idea. natomiast bałagan, jaki został zrobiony, ilość potencjalnych dziur i niejasności, w połączeniu z super ubogimi możliwościami jakie daje google photos, raczej nie prędko zagrozi jakiemukolwiek produktowi na rynq, pozostając głupim systemem chmurowego backupu fotek z telefonu.
słaaaabo.
eN.
Google nie działa(ło)
Całe Google. Wszystkie usługi i wszędzie, bez znaczenia w jakim kraju. Chyba po raz pierwszy taki globalny blackout Googla nastąpił. Całość miała miejsce dzisiaj i trwała ponad 2 minuty:
http://www.google.com/appsstatus#hl=pl&v=status&ts=1376770176168
Co ciekawe, całościowy ruch w internecie w czasie tych 2 minut spadł o 40%:
https://engineering.gosquared.com/googles-downtime-40-drop-in-traffic
Pytanie co się stało? Na chwilę obecną nie ma jeszcze odpowiedzi.
Więcej:
http://www.theregister.co.uk/2013/08/17/google_outage/