Banki internetowe cd…

Mogę, to się Wam wyrzygam na temat kolejnego banku.
Multibank.
Wzięliśmy go, bo wyglądał sensowniej od Millenium, niestety nie wszystko złoto co się świeci. Interfejs internetowy ma dwa fantastyczne ficzersy:

1. Jeśli nie zautomatyzujesz zleconego przez księgową przelewu w terminie jego wykonania (np podatek 25-go) to przelew automatycznie staje się „przedawniony” czy jakoś tak i NIE MOŻESZ go wykonać ponownie, możesz go skasować i błagać księgową, aby wykonała całą robotę jeszcze raz, dzięki czemu nie spóźnisz się z przelewem dzień, tylko więcej… super.

drugi natomiast to wybitna mega opcja banku internetowego XXI wieku.

2. Księgowa przygotowuje przelewy, jeden, dwa, dwadzieścia. Autoryzujesz te przelewy, fajnie wiedzieć komu płaci się tę kasę. Bank niestety dodaje trochę dreszczyku emocji do Twojego działania i nie umożliwia takiej funkcjonalności, widzisz tylko tytuł przelewu i NIE WIESZ KOMU WYSYŁASZ KASĘ – tak jak to widać poniżej:
banki2
Autoryzujemy zatem w ciemno, jak kwota nie jest za duża, inaczej szukamy w fakturach, albo dzwonimy do księgowej.

Nasza klasa 2

Wybaczcie prozaiczność i przyczepianie się, ale nie mogę sobie tego darować.
Bank się nie wyrabia z obsługą zleceń… mam wrażenie że chomik.pl lepiej sobie radzi ze wzmożonym ruchem (??? wzmożony ruch w banku???, ale to jak jest kolejka do okienka…)… kolejna ofiara sukcesu… za dużo klientów…

Zlecenia

Prawników jest za dużo…

co dowodzi wniosek MS:

http://www.groklaw.net/article.php?story=2011032316585825

w skrócie i uproszczeniu – jeżeli kupisz od pani Zdzisi z warzywniaka warzywa i okaże się, że pani Zdzisia miała lewego windowsa na zapleczu to MS będzie mógł Ciebie jako klienta pozwać bo.. bo wspierasz jako konsument nieuczciwą konkurencję.

Czyli jak to wejdzie (a w stanie Washington bardzo prawdopodobne, że wejdzie) to teraz będzie trzeba w takowym warzywniaku „dzindobry kilo ziemniaków i certyfikat legalności systemu proszę”

Ahhh i jeszcze jedno – oczywiście w drugą stronę to nie działa – no bo jak ma działać – łamanie licencji GPL to nie jest przecież piractwem wg MS  poza tym jak to MS miałby płacić za łamanie licencji GPL swoich biznesowych partnerów? </end of irony mode>

upgrading win1.o –> win7

czy da się po kolei podnosić wersję windowsów? oczywście, że tak – do każdej wersji była opcja ‘upgrade’ pod warunkiem, że podnosiło się odpowiednią do odpowiedniej [wykluczenia do wersji x64, ME, NT, enterprise/ultimate etc]. co by zostało w systemie win7 po 2o latach upgradeów?

ktoś podjął się tego zadania – na maszynie wirtualnej instalował kolejne wersje od DOS5.o podnosząc je kolejno aż do win7. tym kimś jest Andy opisujący cały experyment na swoim blogu. przy okazji – bardzo fajny blog.

pomimo zadziornego tytułu – chain of fools – uważam, że demonstracja pokazuje raczej przewagę Windows nad innymi systemami – 2o lat kompatybilności na całkiem przyzwoitym poziomie.

eN.

FEP i inne takie

mówią, że poniedziałki są najgorsze, ale dziwne przypadłości potrafią dopaść w dowolnym momencie. po wczorajszej wizycie u dentysty [kilka znieczuleń AUU] z czwartq przesunął mi się ten cały syf, na tak zazwyczaj piękny dzień, jakim jest piątek. cały tydzień jest w zasadzie przesrany bo helpdesk chory i odwalam głupią robotę FUJ.

przyszedł komp z wirusem. po raz kolejny wspaniały McAfee dał pupy i z jakiegoś powodu nie wybronił użytkownika, który oczywiście jakimś trafem, miał admina lokalnego [pozostanie to w czasie przeszłym]. ponieważ testujemy Forefront Endpoint Protection kilka spostrzeżeń:

ogólnie jestem bardzo zadowolony. w przeciwieństwie do McAfee wykrywa wirusy. trochę gorzej z ich usuwaniem – nie wiedzieć czemu, tego wynalazq [dysk podłączony po USB] nie potrafił wywalić. i pomimo, że nie potrafił to restartować każe. restarty od wiecznych czasów były problemem środowiskiem Windows – ale do cholery, czas z tym skończyć! parę razy na konferencjach developerskich słyszałem, że programiści dodają ‘restart’ tak profilaktycznie – żeby mieć pewność, że biblioteki odświeży. do tej pory czasem [nie potrafię znaleźć regularności] po włożeniu urządzenia USB winda krzyczy ‘urządzenia zainstalowano poprawnie. zrestartuj system..’. oczywiście nie restartuję i też działa dobrze. denerwujący jest też czas, podczas wykonywania operacji – np. usunięcia czy przesunięcia do kwarantanny – coś co powinno trwać 1-2sec rozciąga się do pół minuty [WTF?]. na szczęście takie akcje to wyjątki, więc nie jest to specjalnie uciążliwe. po prostu dziwne. jeszcze dziwniejsze jest to, że po nieudanej próbie usunięcia .. wycina wpis DNS z ustawień TCP/IP. nie wiem czy to tak normalnie bo nie mogłem znaleźć podobnego przypadq O_o

drugim problem FEP są polisy GPO, które nie pozwalają na danie użytkownikowi możliwości definiowania wyjątków – można zdefiniować wyjątki via GPO , ale oddanie tego userowi – nie. w efekcie jeśli jest kilka kompów o specyficznych katalogach, które mają nie być skanowane – albo trzeba wyłączyć dla nich polisy albo tworzyć je oddzielnie. niewygodne.

poza tym podtrzymuję opinię, jaką miałem o Security Essentials – program wydajny, ‘przeźroczysty’, niekłopotliwy… po prostu przeciwieństwo gównianego McAfee [die bitch!]

eh.. piątek… po południu trzeba zacząć sekwencję weekendowego restartu q:

eN.

kinect nie tylko do grania

rynek gier zaczyna obrasta pomysłami nowych kontrolerów i gry ludzkim ciałem. pierwsza fala to fascynacji wii, teraz PS move i XBox kinect. jednak żaden z pomysłów nie ma takiego potencjału jak kinect – dzięki wydaniu darmowego sterownika – freenect – potencjał ten zaczyna znajdować zastosowanie w praktyce. zastosowany w projekcie STARMAC Project Hybrid Systems Lab na uniwersytecie w Berkeley.

kiedy usłyszałem o kinekcie spodziewałem się, że cała tajemnica tkwi w jakimś softwarze – genialnym algorytmie świetnie budującym przestrzeń 3D z otrzymywanych przez kamerę danych, a owy kinect jest niczym więcej niż kamerą. pomysł jednak bardziej rozbudowany. kamera jest de facto wyłącznie do przekazywania obrazu, robienia zdjęć etc. podstawowym systemem, dzięki któremu budowane jest odwzorowanie jest rzutowane podczerowne światło strukturalne. światło strukturalne (Structured Light) to siatka [lub inny ustalony wzór]. dzięki pomiarom odchylenia odchylenia od struktury można zbudować obraz przestrzeni [przeszkód]. nakładając na to dodatkowo kolory z kamery mamy pełny obraz. całość rozwiązania ukryta w pudełq, które przekazuje już przetworzone dane – dzięki czemu sama konsola nie jest dodatkowo obciążana, a przy okazji, dzięki prostemu sterownikowi, można znaleźć tak ciekawe zastosowania (:

kilka ciekawostek o kinekcie:

  • jest w stanie śledzić [teoretycznie] do sześciu osób
  • w tym czasie może wykrywać u dwóch osób po 2o punktów ruchu do śledzenia gestów
  • daje obraz 3oHz, RGB, 8bit VGA o rozdzielczości 64ox48o kolor lub 11bit VGA monochrom
  • ma 2o48 poziomów czułości, co przekłada się na na limit od 1.2 do 3.5m [z softwarem eMeS]
  • teoretycznie da się to wyśrubować do o.6 do 6m

eN.

gdzie jest moja przestrzeń?

ciekawostka przyrodnicza: na serwerze kończy się miejsce na dysq. sprawdzam wielkość dysq – 33GB, sprawdzam zajętość katalogów przy pomocy explorera – wychodzi koło 16GB. ilość wolnego miejsca na dysq – bliska 0. o co c’mon?

jeszcze ciekawiej: dokładnie taka sama sytuacja jest na drugim dysq w tym serwerze. wychodzi na to, że zniknęło ok 4o%-5o% wszystkich dysqw – nie wiadomo gdzie i jak.

w pierwszej kolejności zadzwoniłem i zamówiłem nowe dyski do serwera. w między czasie trzeba sprawdzić o-co-cho.

dochodzenie

zacząłem od dość brzydkiej operacji – nadawania uprawnień do ‘zakazanych’ katalogów – system volume information, recycle bin i wszelkie inne systemówki, do których nie ma uprawnień a więc na pewno zostały wkalqlowane w sumaryczną wielkość. wszystkie miały pomijalną wielkość. to, czego się przy okazji dowiedziałem to to, że system sobie potem ładnie te katalogi ‘reperuje’ przywracając im po jakimś czasie [restart?] uprawnienia. ufff… przynajmniej sie nie rozjechał (;

kolejny strzał – shadow copy lub restore points. w w2k8 (R2) nie ma dostępnej opcji/zakładki Restore Points. próbowałem na siłę sprawdzić korzystając z rozwiązania z http://www.win2008workstation.com/forum/viewtopic.php?p=4301#p4301. zakładka pojawia się co prawda – ale wywala się z błędem. niemniej można to sprawdzić nieco bardziej ‘legalnie’:

ponieważ restore point jest ‘migawką’ shadow copy – powinien być zapis o niej w systemie. w związku z tym powinno dać się to sprawdzić przy pomocy vssadmin

PS C:> vssadmin.exe list shadows
vssadmin 1.1 – Volume Shadow Copy Service administrative command-line tool
(C) Copyright 2001-2005 Microsoft Corp.

No items found that satisfy the query.

pupa. nie muszę w związq z tym dodawać, że sama funkcjonalność previous versions jest wyłączona. zaczynam zabawę z alternatywnym badaniem wielkości katalogów – czyli powershell. znalazłem fajny art krok-po-kroq wyjaśniający jak do tego podjeść. nie jest miłe i tak proste, jak bym się tego spodziewał – ale działa (: no i kilka fajnych tipsów PS przyda się na przyszłość:

"{0:N2}" -f ((Get-ChildItem ’.program files (x86)’ -recurse | Measure-Object -Property length -sum).sum / 1GB ) +" GB"

nie bez powodu pokazuję od razu ten katalog – ponieważ to właśnie on okazał się być złodziejem przestrzeni. jeszcze troszkę bardziej rozbudowana składnia do reqrencyjnego odpytania i jest winny!

PS C:Program Files (x86)> get-childitem | %{"$_ size: "+ "{0:N2}" -f ((Get-ChildItem $_ -recurse | Measure-Object -Property length -sum).sum / 1GB )+" GB"}
[…]
Microsoft Configuration Manager size: 18,32 GB
[…]

explorer pokazuje dla tego katalogu znaczną różnicę w wielkości: 0B (słownie – zero bajtów). na drugim dysq sprawca jest ten sam – repozytorium SCCM i katalog SMSPKG.

dyski właśnie przyszły – a więc czas na kolejne hardtesty – jak przerzucić cały system na nowe dyski. spróbuję windows backup…

**UPDATED**

pozostaje pytanie – czemu explorer nie pokazuje wielkości niektórych katalogów. i tutaj odpowiedzią jest moja najulubieńsza, taka jej mać, funkcja – UAC. ma to związek ze starszym wpisem. ktoś mógłby stwierdzić, że to nie wina UAC tylko explorera – którego nie da się [normalnie] odpalić z tokenem administratora. powershell potrafił zliczyć wielkości, ponieważ był właśnie z nim uruchomiony. prawie na pewno – gdybym zamiast explodera używał jakiegoś menadżera plików firmy trzeciej – również zliczyłby katalogi prawidło. imho jednak takie rzeczy stanowią integralną część systemu i powinny być przemyślane w całości – jako spójna platforma. no nic – po prostu dodaję nową zasadę: “nie używaj explorera na serwerze z UAC”.

druga kwestia – jeszcze do zbadania – to z jakiej racji SCCM tak pożarł miejsce.

eN.

Sabotaż, bozia i plamy na słońcu.

Piątek 24 września nie był najlepszy. Rano klient z płaczem dzwoni o interwencje, nic nie działa, siedziba na lotnisku, dostać się bez przepustki może tylko jedna osoba, która rano ma lekarza… Marcin stanął na wysokości zadania i choć obstawiałem totalny pad za starego serwera (DC i file serwer), którego klient jakoś nie kwapi się zmienić, skończyło się na „zgubieniu ustawień IP po restarcie”.
Nie zdążyłem ogarnąć się po telefonach, gdy okazuje się że nie działają dwa z pięciu serwerów, hostujących maszyny wirtualne. To dość dziwne, bo oba siedzą w serwerowni , oba markowe, wygrzane, i nigdy przez ostatnie pięć lat żaden się nie wyłączył. Uwierzyłbym w awarie jednego, ale nie dwóch naraz, w odstępach 20 minutowych jak donosił nagios. Cały dowcip polega na tym, że nasz super wypasiony, redundantny system mail relayów dla klientów z exchangami opiera się o dwie różne maszyny wirtualne, na różnych wersjach Vmware, w oddzielnych adresacjach, jedna na pierwszym serwerze, który padł, druga na drugim…. To urocza sytuacja, określana jako pożar w burdelu, gdzie cała poczta zewnętrzna klientów stoi, a konkretnie nie wychodzi, a przychodzące maile idą w kosmos, odbijane do klientów klientów… To, że nie działał jakiś dedykowany ftp i system finansowy kolejnego klienta było pomijalne.

Wizyta w serwerowni, choć nie łatwa pokazała na szczęście że wystarczyło wzmiankowane serwery podnieść. Niestety, cztery „U” pod nimi, główny serwer poczty i WWW dla kolejnych kilkudziesięciu klientów radośnie mrugał czerwonymi lampkami na dwóch z ośmiu dysków. Szczęśliwie jeden z nich należał do RAIDa pierwszego partycji systemowej, a drugi do RAIDa szóstego partycji danych, teoretycznie mógł popsuć się jeszcze jeden… Oczywiście w zapasie czekał jeden dysk do wymiany, no nic, dawno już nie kupowało się sprzętu na WGE… daliśmy im zarobić na 3 terowych dyskach – teraz będziemy cwani i w zapasie będą leżały dwa, a następnym razem kupując serwer, kupimy 8 różnych dysków od różnych dostawców, w różnych odstępach czasu.
Niestety odbudowywanie macierzy odbyło się bez problemów…

Śledztwo trwa, na razie wiadomo co lub kto wykonało na dwóch wyłączonych serwerach sygnał „halt”, dlaczego nie działał skrypt monitorujący dyski w serwerze poczty, oraz w jakich odstępach czasu poleciały, choć musiał to być ostatni tydzień.
Wnioski są takie same jak zwykle:
• nie znasz dnia ani godziny
• backup backupu to niezły pomysł, choć prawie nikt go nie realizuje
• nowy sprzęt jest gówno wart, a dyski w szczególności
Pytanie natomiast jest zaskakujące: Czy to sabotaż wrogiej korporacji, czy dar od bozi? Gdyby nie te wyłączone serwery, to o uszkodzonych dyskach w głównym serwerze dowiedzielibyśmy się, gdyby poleciał trzeci z RAIDa szóstego… Backup danych jest, ale komórki spaliłyby się od nieodebranych połączeń….