4/6/07
Niektórzy z nas pamiętają walki pomiędzy atarowcami a comodorowcami („atarowca wal z gumowca”), albo między amigowcami, a PCtowcami. Teraz walczą PCciarze i konsolowcy (hehe, dopóki Live! Microsoftu nie będzie wspólny, kto z padem pokona w quake’a użytkownika klawiatury i myszy…)
Ale takie walki były zawsze dla dzieci, no i młodzieży. Dorośli byli poważniejsi… zanim nie kupili sobie Mac’a. To zadziwiające, ale w epoce gdy wszystkie komponenty jakiegokolwiek sprzętu wykonywane są w chińskich i wietnamskich wioskach w zamian za miseczki ryżu, a korporacje w „etyce” działań rożni jedynie logo, wciąż silna jest rzesza ludzi, którzy twierdzą że Mac jest lepszy od PC, albo na odwrót. Specjaliści wiedzą, że i tak nie ma różnicy, jedno i drugie to ten sam sprzęt, systemy może i się różnią, ale w sumarycznym rozliczeniu nie ma czegoś takiego jak „wiecznie zawieszający się Windows” i „bezawaryjny Mac”, systemy są w końcu systemami, a każdy wie, że w pracy z komputerem najważniejsze jest nie dać mu poznać, że nam się spieszy….
Lecz w świadomości szarej rzeszy użytkowników wciąż figuruje Mac, jako produkt o cechach boskich, wiecznie lepszy od innych, złych i brzydkich PC’ów. Fakt, Applowi nie można odmówić perfekcyjnego designu, czy mistrzostwa marketingu, jakim jest iPod (gorzej z wymianą komponentów w takim np. iMac’u, albo serwisem w polskich warunkach…ale o tym żółć niech wylewają inni). Skąd to się wzięło, że każdy, kto wie, gdzie myszka ma przód jest przekonany o gigantycznej przewadze Mac’ów nad innym sprzętem. Bo na pewno praktyka tego nie potwierdza.
Spójrzmy kilkanaście lat wcześniej i zobaczmy jak wyglądał rynek IT. Można było kupić paskudnego składaka, spawanego na stole stolarskim, wypełnionego losowo znalezionym sprzętem, albo … importowanego za dewizy, czyściutkiego, wygrzanego i markowego Mac’a. Co działało lepiej? Wytestowany sprzęt czy domowe składaki. Co wyglądało lepiej? Tandetna i kalecząca ręce obudowa PC czy idealnie rozkładająca się i śliczna obudowa Mac’a. Nie mówiąc o stabilności ówczesnych rozwiązań softwarowych.
To było kilka epok temu, przystosowując upływ czasu do specyfiki IT. Teraz wszystko jest praktycznie takie samo i liczy się bardziej dostępność i elastyczność rozwiązań, ale w małych głowach wciąż widnieje „niezrównany MAC”. Każdy kto uważa użytkowanie Mac’a za powód do traktowania siebie za członka elitarnego klubu „błogosławionych użytkowników jabłka” powinien spojrzeć z czego i gdzie wykonywany jest ten Mac, jakich rozwiązań używa, i czy rzeczywista różnica nie leży tylko w znaku firmowym na obudowie. Lecz to panowie od marketingu powinni się dalej wypowiadać o wizerunku danej marki, a nie powinien być to argument techniczny. W żadną stronę. Życząc porozumienia ponad podziałami, idę integrować środowiska…