City Exploring to taka gra. kiedy się jest w nieznanym mieście można zwiedzać ciekawe miejsca … tylko co znaczy 'ciekawe’? muzea? ruiny? 'ważne’ budynki? i czy po takim zwiedzaniu odczuwa się prawdziwą atmosferę miasta? tajemnica klimatu kryje się nie tam gdzie są turyści [w takich miejscach atmosfera ma charakter mocno globalny q:] tylko w małych zakątkach, nieznanych uliczkach, wśród zwykłych ludzi – biegnących do pracy, odpoczywających w kawiarniach czy pubach, na obrzeżach miasta i w nieodwiedzanych częściach. w taki sposób można zwiedzać również własne miasto – zboczyć z głównych dróg, odciąć się od 'szlaków’ i trafić do innego świata.
zasady gry są proste:

  • nie używać map w żadnej postaci [chyba, że do samego zapisu i późniejszego odtworzenia, ale nie podczas 'rajdu’]
  • nie mieć konkretnego celu za to dysponować czasem
  • po prostu iść wybierając losowe kierunki – te trochę bardziej niepokojące, wąskie uliczki, przypadkowe zakręty. po prostu zobaczyć na horyzoncie coś ciekawego i spróbować tam dotrzeć. jeśli się zgłodnieje – poszukać jakiejś lokalnej speluny zamiast 5* restauracji. spróbować się zgubić – jesteśmy tak obładowani gadżetami [i codziennością], że za pewne większość nie pamięta nawet co znaczy 'zgubić się’. przemierzamy dobrze znane szlaki, albo ciągniemy się śladem GPSa, nie zastanawiając się nad otoczeniem, nie obserwując ludzi ani budynków. kiedy ostatnio czuła(e)ś dreszczyk emocji – 'czy wiem gdzie jestem?’. zaczyna się bacznie obserwować otoczenie, wypatrywać znaków szczególnych, obserwować położenie słońca/gwiazd – rzeczy, które nie tak dawno były oczywiste, dziś, w miejskich szczurach, wyeliminowane.
  • pozostaje wrócić do swojego habitatu – pamiętasz kierunek? jeśli potrzebujesz wskazówek – zapytaj kogoś. nie używaj map ani elektroniki. sprawdź reakcję ludzi – czy uda się dogadać? może czasem trzeba na migi, czasem używając bardzo podstawowych słów – ale jak inaczej przekonać jacy są ludzie w danym miejscu?

ryzykowne? być może miałem szczęście – ale nigdy nic mi się nie stało. zwiedzałem tak warszawską pragę w środku nocy, uliczki damaszku [podczas rewolucji q:], spałem na dworcu w wenecji i po jakiś zapyziałych dzielnicach paryża… ludzie okazywali się [prawie zawsze] pomocni [w najgorszym przypadku nieprzydatni (; ], skorzy do pomocy – często zupełnie nie znając języka gdzieś zaprowadzili, coś pokazali – to na prawdę przywraca wiarę 'w świat’ (:

wolę takie zwiedzanie-błąkanie, niż zaplanowane wycieczki od-pomnika-do-pomnika…

eN.

-o((:: sprEad the l0ve ::))o-

Comments (2)

  1. gt

    Odpowiedz

    Dodaj jeszcze, że przypadkowo spotkani ludzie czasem spontanicznie wyrażali uznanie dla twoich butów ;)

Skomentuj gt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.