Widział ktoś firmę bez serwera? Nie, nie ma takiej możliwości. Domena, centralizacja danych, spójna ochrona i backup, kontrola dostępu do zasobów. Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania małej firmy bez zcentralizowanej architektury.
Rozmawiając ostatnio z nowym klientem, prezes, po przedstawieniu kolorowego i pełnego śmiałych haseł „o lepszej przyszłości firmy” dokumentu opisującego z grubsza etapy wdrożenia IT w jego firmie zareagował jak płachta na byka na wieść o serwerze.
„Nie potrzebujemy” – stwierdzenie było krótkie, stanowcze i na pierwszy rzut oka niedorzeczne. „No to się trafił, „trudny” klient” – pomyślałem, ogarnęła mnie fala zniechęcenia która przywiodła wizję dyskusji z prezesem na temat wyższości serwera nad jego brakiem i godzin spędzonych nad przygotowywaniem analiz w tym zakresie, zamiast nad kolejną dzielnicą w „NFS Carbon”. Spróbowałem wysondować decydenta, używając podstawowych pytań, które skutkują w większości wypadków.
No ale wymiana dokumentów pomiędzy pracownikami? – „Mailem wysyłamy” Fakt, firma od pewnego czasu działała „na partyzanta” więc wysyłali pocztą i nic wiecej im do szczęścia nie było potrzebne.
No ale centralny program do zarządzania klientami? – „Mamy przez www” Fakt, mają jakąś aplikacje w której sobie żyją i nic więcej do szczęścia im potrzebne nie jest.
No ale dane księgowe? – „Mamy przez www” Fakt, księgowość na zewnątrz, pozdrawiają to serdecznie – i słusznie.
No ale backup danych? – „Nauczycie ludzi i sami sobie będą robić” Fakt, danych bardzo mało, ludzie ogarnięci, facet ma racje.
No ale archiwizacja danych i wymiana wiedzy, szablony ofert – chwyciłem się ostatniej deski ratunku – „Nie potrzebujemy, sam kasuje sobie dane co 3 miesiące bo i tak nie używam starszych” Taa, porażka z kretesem.
Ustaliłem pozostałe kwestie i zniesmaczony brakiem wyobraźni prezesa udałem się do domu.
Sprawa nie dawała mi spokoju, po głowie kłębiła mi się jedna myśl – ten facet ma racje.
Nie potrzebują wielkiego grata za kupę kasy z RAID’em, kontrolą parzystości, streamerem, shadow copy i macierzami uprawnień do zasobów. Innego bym im nie kupił, bo kto to będzie później reanimował składaka? Nie potrzebują centralnych zasobów, bo dotychczasowy model sprawdza się doskonale. Taniej jest zapłacić nam za kilka godzin szkolenia ludzi z archiwizowania i backupowania sobie danych niż wydać kilka tysięcy na streamer i oprogramowanie. Tym bardziej, że koronnym argumentem był brak potrzeby przechowywania danych dłużej niż stosunkowo krótki czas. Specyfika firmy nie wymaga dziesiątków szablonów i procedur, poza tym kto z nas przegrzebuje się przez swoje gigantyczne archiwa? Spojrzałem na swoje 25 ooo wiadomości w programie pocztowym, strukturę w katalogu „dokumenty” i pozazdrościłem prezesowi. Może to też jest rozwiązanie? „Simple IT” taki nowy trend się pojawi na rynku. Klienci będą wniebowzięci, a producenci sprzętu i oprogramowania raz w życiu zjednoczą się i wynajmą płatnych zabójców do zlikwidowania prekursorów tego ruchu…
Pozostaje mieć nadzieje, że klient będzie wdrażał ISO…. na pewno zginą bez centralnego repozytorium danych.
Kilka dni temu dyrektor zarządzający odezwał się w sprawie zakupy „jakiegoś prostego dysku sieciowego”, chyba jednak „Simple IT” musi poczekać.